Piotr
Dnie są zatrważająco krótkie - tak bardzo, że powoli ścielę sobie gniazdko w sopockim studiu, żeby jakoś dociągnąć do wiosny. I tradycyjnie w ten czas mroczny i ciemny lubuję się w fotografii na czarnym tle. Człowiek wygląda na nim jaśniejąco, jak słońce, którego tak łaknę, że szukam go po kieszeniach, szukam w resztce listopadowych liści, w myśli zaległej, albo odłożonej na tę właśnie godzinę.
Wczoraj tym słońcem został Piotr. Fotograf, który od lat fotografuje kobiety w niezwykle zmysłowy sposób. Na początku znajomości kilka razy prawie się nie pokłóciliśmy o te jego zdjęcia. Pamiętam, że przekonywałam go, że szpilki są - jeju, jak ja to ujęłam, a może tylko pomyślałam - trucizną, którą kobiety zażywają, by sprostać oczekiwaniom płci męskiej. Nawet kazałam mu słuchać podcastu "O Zmierzchu". Proszę, nie biczujcie mnie za to. Po prostu od bardzo dawna nie jestem w stanie chodzić na szpilkach z cholernych względów zdrowotnych.
Jedno wiem na pewno: Piotr umie robić zdjęcia. Jest też ciepłym radosnym człowiekiem i gdyby ktoś z Was potrzebował zdjęć bardzo intymnych i osobistych - walcie do niego. Jest też odważny, bo wiecie, to strasznie trudno, będąc fotografem czy fotografką, usiąść przez obiektywem kolegi czy koleżanki po fachu. Człowiek ma wtedy jedną myśl: "Zwiewać! Jak najprędzej zwiewać. Albo przepraszać: "Nie, nie, nie, ja jednak się nie nadaję do tej roli".